We wcześniejszych wpisach wspominałem o tym, że temperatura piekarnika nie zawsze jest taka, jakiej się spodziewamy. Po sprawdzeniu wiem, że również i mój piekarnik ma tą przypadłość.
Piekarniki potrafią być nieszczelne, utrzymują różną temperaturę w różnych częściach komory, nagrzewają się do innych temperatur niż ustawiona… To wszystko oczywiście ma znaczenie podczas pieczenia i wpływa na ostateczny efekt wypieku. Z tego, co do tej pory gdzieś usłyszałem czy przeczytałem, wynika, że z reguły piekarniki nagrzewają się raczej do temperatury niższej niż nastawiona. Podobno ze względów bezpieczeństwa.
Kilka dni temu otrzymałem w prezencie termometr, który od razu wylądował w piekarniku, bo sam do tej pory nie wiedziałem, jak zachowuje się mój własny sprzęt.
Okazuje się, że mój piekarnik działa typowo, czyli też ma niższą temperaturę niż ustawiona. W przypadku pieczenia z termoobiegiem pokazywana temperatura była niższa o 20 stopni! Oczywiście trzeba też mieć na uwadze tolerancję termometru (+/- 10 stopni C), ale nawet po uwzględnieniu tego widać, że nie jest tak, jak by się mogło zdawać. A myślałem, że mam niezły sprzęt…
Ważna uwaga: mimo tego, że rzeczywista temperatura jest u mnie inna od nastawionej, nie koryguję tego i nie nastawiam wyższej temperatury. Dlaczego? Bo chleby pięknie wychodzą, więc nie ma potrzeby wprowadzania zmian.
Wyposażony w nowe urządzonko postanowiłem upiec chleb, żeby sprawdzić jakie temperatury panują podczas pieczenia bez termoobiegu. No i jest podobnie, a nawet wydaje się że różnica jest jeszcze troszkę większa.
Ponieważ nie chciało mi się bawić w pieczenie dwóch bochenków obok siebie, jak to zwykle robię, postanowiłem tym razem upiec chleb prawie dwukilogramowy (po upieczeniu i ostygnięciu dokładnie 1890 g). Po prostu podwoiłem proporcje dla chleba polskiego, pozostawiłem go w naoliwionej misce do wyrośnięcia, ze 2 – 3 razy złożyłem w trakcie wyrastania i po około 4 godzinach wywaliłem z miski prosto na blachę na papier wysypany mąką żytnią razową. Zapomniałem tylko naciąć – efekt widać na zdjęciu. Chleb dostał ksywkę “Buźka”…
Co ciekawe, pęknięcie to powstało nie gdzieś z tyłu czy z boku, lecz z przodu czyli przy drzwiach piekarnika (typowe dla mojego sprzętu). Podejrzewam, że tam panuje niższa temperatura niż z tyłu i skórka nie twardnieje tu tak szybko, czyli może łatwiej pęknąć.
I jeszcze jedna ważna rzecz, a mianowicie czas wypieku. Proporcje były wprawdzie podwojone, ale czas pieczenia nie. Po 70 minutach chleb był upieczony.
Skomentuj Bednaross Anuluj pisanie odpowiedzi